Dzięki uprzejmości zespołu The Devout i za ich zgodą publikuję wywiad z Alanem w polskim tłumaczeniu. W niektórych miejscach rozmowę opatrzyłem swoim komentarzem.
Przeprowadzenie wywiadu z kimś, kto był naszym idolem z dzieciństwa, to zawsze spore wyzwanie. Członkowie The Devout znają Alana jako człowieka życzliwego, odpowiedzialnego i refleksyjnego — kogoś, kto potrafi się śmiać i skupia się na tym, co naprawdę ważne. A jednak, mimo tej zwyczajności, nie da się zapomnieć, że siedzimy naprzeciwko człowieka, który właściwie napisał podręcznik do wszystkiego, co dziś robimy — i to na najwyższym możliwym poziomie, jeśli chodzi o produkcję, muzykę i jakość wykonania.
Każdy poważny muzyk wie, że utrzymanie takiego standardu jest niemożliwe, jeśli nie żyjesz tym całkowicie i nie będzie wymagającym, wyczerpującym powołaniem. Nie można skupiać się tylko na zmęczeniu — bo wtedy ono cię pochłonie.
To onieśmielające. A żeby było jeszcze trudniej, musieliśmy znaleźć takie pytania, które byłyby sensowne, dojrzałe, ciekawe i jeszcze nie zadane Alanowi setki razy. Dlatego, próbując zachować równowagę między pytaniami o historię, a pokazaniem jego charakteru, sięgnęliśmy zarówno po dawne techniczne wątpliwości, jak i po wątki z naszych ostatnich rozmów z Szefem (Alan przez wiele lat miał ksywkę The Boss – przypis 101dm.pl).
Mamy nadzieję, że efekt się spodoba.
Modern Music Tools
DV: Pytanie – Co sądzisz o nowoczesnych narzędziach muzycznych, jeśli chodzi o zachowanie kreatywności zespołów?
AW: Staram się patrzeć na wszystkie narzędzia tak, jakby były właśnie tym – urządzeniami, których należy używać inteligentnie i z korzyścią dla siebie. Dobre narzędzia ułatwiają zadania i w kontekście muzycznym, powinny pobudzać wyobraźnię użytkownika.
Kiedy nagrywanie wielościeżkowe rozwinęło się z czterech do ośmiu ścieżek, a następnie do dwudziestu czterech ścieżek, pionierzy dostrzegli możliwości i stworzyli przełomową sztukę – nie trzeba sięgać dalej niż klasyczne albumy Beatlesów / George’a Martina z połowy lat sześćdziesiątych, żeby to zauważyć.
Kiedy syntezatory i elektronika pojawiły się po raz pierwszy (lata 60., 70.) i zaczęły wkradać się do współczesnej muzyki, najbardziej pomysłowi pionierzy je przyjęli i zgłębili, podczas gdy większość szydziła, że – to nie jest prawdziwa muzyka. Kraftwerk, Tangerine Dream, Can, Neu i tacy jak Walter (Wendy) Carlos, Delia Derbyshire w warsztatach BBC, Eno z berlińskiego okresu Bowiego i tak dalej. Wielu szydziło, gdy te wpływy zostały spopularyzowane przez takich artystów jak John Foxx, Cabaret Voltaire, The Human League, Gary Numan, dM i tak dalej. Daniel Miller oczywiście był częścią tej sceny. Z jakichś powodów ci artyści nie wahali się eksperymentować z nowymi narzędziami epoki.
Kiedy cyfrowe samplowanie po raz pierwszy pojawiło się na scenie, również wśród osób o zamkniętych umysłach, podnoszenie istniejących dźwięków było postrzegane jako kradzież – DJ-e, raperzy i muzyczne sroki – uwalniali całe fragmenty starszych płyt i przekształcali zarejestrowane fragmenty występów w czasami okropne, ale głównie przełomowe, nowe, stare brzmienie (lub stare-nowe brzmienie).
W każdym przypadku mamy do czynienia z kiepskimi przykładami wykorzystania technologii, a następnie z niezwykłymi innowacjami twórców, którzy rozumieją, czym jest narzędzie i stosują w nim błyskotliwe ludzkie pomysły. Pomysły to słowo klucz. Potrzebna jest konceptualizacja pomysłów, aby poinstruować narzędzia. Nigdy nie będzie to bardziej widoczne niż w obecnym klimacie – w tym nieco przerażającym, ale i niezwykle ekscytującym, nowym świecie sztucznej inteligencji. Staram się patrzeć na sztuczną inteligencję – w kontekście muzycznym – jako na niezwykle potężne narzędzie, które można wykorzystać z korzyścią, jeśli wykorzystają je kreatywne umysły i osoby o zdrowych zmysłach muzycznych. Mówiąc wprost, rola producenta muzycznego przekształca się w rolę „instruktora”, podczas gdy ciężar – bardziej niż kiedykolwiek – spoczywa na technologii.
Oczywiście, sztuczna inteligencja ma niepokojące konotacje dotyczące wdrożenia, zabezpieczeń dla muzyków i artystów, którzy mogą być wykorzystywani i nadużywani, plagiatowani, niesprawiedliwie manipulowani. I te kontrole, w miarę możliwości, muszą zostać wdrożone. Prawa autorskie są skomplikowane. Rock’n’roll i muzyka popularna zawsze wiązały się z plagiatem, bądźmy szczerzy – i nie jest to całkiem złe – taka jest natura wpływu.
W dM Daniel Miller, Gareth Jones, Flood i ja zawsze patrzyliśmy na nowe narzędzia nie z niepokojem, ale z entuzjazmem i perspektywą. Byłem oszołomiony potencjałem samplowania, kiedy się pojawiło – nadal jestem – wydawało się to wtedy magiczne – dosłownie móc uchwycić wszystko, co przyszło mi do głowy, bez żadnych ograniczeń i przekształcić to w muzykę. To było ulga dla lat frustrujących prób zmuszenia syntezatora do wytworzenia dźwięku, który miałem w głowie, często bezskutecznie, w moim przypadku, ponieważ nigdy nie byłem dobry w programowaniu syntezatorów. Ale „mogłem” usłyszeć to, czego chciałem, i mogłem to znaleźć i zsamplować. Ten proces dał mi wolność i był po prostu niesamowicie ekscytujący.

Experimentation
DV: dM sporo eksperymentował, samplując fajerwerki czy dźwięki z placów budowy, odtwarzając całe nagrania przez nagłośnienie w studio, wykorzystując pogłos z szybów wind.
Gdybyście mieli nowoczesny sprzęt i biblioteki, czy presja związana z nagrywaniem i miksowaniem albumu ograniczyłaby eksperymenty? Z którego z dzisiejszych narzędzi skorzystalibyście wtedy (o ile były dostępne)? Z którego skorzystalibyście dzisiaj, próbując tworzyć pionierską muzykę?
AW: Mam nadzieję, że nie, ale myślenie nieszablonowe w trudnych warunkach zazwyczaj tworzy coś wspaniałego. Jeśli masz wyobraźnię, im więcej narzędzi masz do dyspozycji, tym bardziej ją rozpalasz i wysyłasz w szalone eksperymenty. Ale oczywiście, próbowanie wszystkiego może zająć bardzo dużo czasu, a punkt kulminacyjny nudy może wtedy obrócić się przeciwko tobie – przekroczenie szczytu dobrego pomysłu i zatracenie się w sobie! Przedstawiam wam Dana Millera próbującego stworzyć najlepsze brzmienie elektronicznej stopy, jakie świat kiedykolwiek słyszał – przez 3 dni w Berlinie podczas Black Celebration. Skończyło się na tym, że brzmiało to jak klik. Musieliśmy zamienić kilka słów 🙂
Krótko mówiąc, tak naprawdę nie ustalam żadnych reguł – korzystam z technologii AI, a także z wydajności, elektroniki, samplowania, przetwarzania cyfrowego, wszystkiego, co pasuje do pomysłów / piosenek.
Memorabilia and the Past
DV: Twoje pozostałe syntezatory i sprzęt studyjny były starannie przechowywane wraz z Twoją kolekcją płyt CD i winyli (teraz sprzedaną), pamiątkami, programami tras koncertowych i historycznie interesującymi rzeczami, takimi jak taśmy-matki, a nawet melodyjka Everything Counts. I o ile nam wiadomo, wszystko było w doskonałym stanie.
Czy jest szansa, że ten sprzęt i inne rarytasy będą dostępne na innej aukcji?
AW: Trochę podchwytliwe pytanie, jak dobrze wiesz, skoro rozmawialiśmy o tym prywatnie. Ostatnio próbowałem się przeprowadzić, co oznaczało dalszą (pożądaną) redukcję posiadanych rzeczy. Jak wspomniałeś, niedawno pozbyłem się całej mojej kolekcji płyt winylowych i CD. Oczywiście zachowałem cyfrowe kopie odsłuchowe całej ich muzyki. Podczas pakowania pudeł, wszystko z mojego strychu zostało zniesione i „odkryte na nowo”. Znaleziono wiele interesujących przedmiotów – stare taśmy wielościeżkowe, które „zgubiłem”, płyty z samplami w starych formatach, mnóstwo sprzętu i pamiątek. Jeśli się za to zabiorę, chciałbym zorganizować drugą aukcję, żeby sprzedać część tych rzeczy – to wymaga sporo organizacji i katalogowania. Jak wspomniałem o winylach – nie da się ich zabrać ze sobą. A im jestem starszy, tym mniej chcę mieć wokół siebie bałaganu. Moje ważne wspomnienia są albo w mojej głowie (póki mózg jeszcze funkcjonuje!), albo na laptopie.
Na marginesie, w ostatnich latach fascynują mnie badania przodków – po cichu uzależniłem się od śledczych aspektów badań. To w zasadzie praca detektywistyczna. Metodą prób i błędów nauczyłem się dość sprawnie sterować algorytmami wyszukiwania w różnych zasobach internetowych, aby zmaksymalizować wyniki. Nieustannie zadziwia mnie, jak kilka starożytnych zapisów potrafi wywołać poruszające historie, zarówno tragiczne, jak i podnoszące na duchu, od ludzi, którzy dawno odeszli, jak potrafią wywołać nieoczekiwanie silne emocje. Składanie w całość dokładnego obrazu minionych, powiązanych ze sobą żyć dziwnie przypomina układanie puzzli z albumu. Widzę pewne analogie w tym procesie, gdzie trzeba myśleć nieszablonowo, wypróbować jeden lub dwa pomysły, aby znaleźć to, czego się szuka. Jedno pociąga za sobą drugie, wiesz. Przyjemność oświecania członków rodziny w ich nieznanej historii rodzinnej była zaskakująco satysfakcjonująca.
W każdym razie, historia mojej rodziny nie interesowała mnie, kiedy byłem młodszy, ale teraz, gdy mam ponad 60 lat i zbliżam się do zmierzchu mojego istnienia, jestem nią głęboko pochłonięty.

The Devout
DV: Niedawno bardzo pozytywnie wypowiedziałeś się na temat The Devout. Wprowadzamy konkretne techniki i zmiany, aby zapewnić spójność brzmienia w różnych utworach i miejscach. Ale dla nas równie ważne jest wykonanie, które ujawnia utwór, nasz kunszt sceniczny i precyzję brzmienia, co sam występ.
AW: Uważam, że Wasz zespół jest niezwykły i gorąco namawiam wszystkich do pójścia na koncert The Devout. Jestem pod ogromnym wrażeniem starań, jakie wkładacie w to, aby nie tylko odtworzyć, ale i oddać hołd temu, co uważam za najbardziej kreatywny okres w historii dM (chyba tak, prawda? 😉), koncentrując się na tym, co wielu uważa za prawdziwie klasyczny okres w historii zespołu i za najbardziej innowacyjny pod względem brzmienia. Wiem, jak wiele robicie, aby być jak najbardziej autentyczni w tym obszarze, dając ludziom to, czego naprawdę pragną, za czym najbardziej tęsknią.
Entertaining Accuracy
DV: Zaczynając od ciemnych, zadymionych występów, przez pulsujące koncerty, aż po widowiskowo i wizualnie bogatych tras o wysokiej produkcji – co Twoim zdaniem jest najważniejsze, by pokazać autentyczny i jednocześnie wciągający show tributbandu?
AW: Cóż, myślę, że to suma wszystkich części, bez pominięcia żadnego szczegółu. Stworzenie w pełni immersyjnego doświadczenia dM, w 100% skupionego na utworach, które większość chce usłyszeć, bez pobłażania własnym zachciankom. To naprawdę istotne.
Oczywiście, odpowiednie brzmienie to podstawa. W połączeniu z filmami i wizualizacjami, show robi ogromne wrażenie i zapewnia publiczności niesamowite przeżycia. Wiele osób nie ma szans kupić biletów na duże trasy DM, co jest zrozumiałe, bo Dave i Martin muszą objąć materiał z 45 lat działalności. Nie każdy może więc usłyszeć swoje ulubione utwory. The Devout doskonale to rozumieją i koncentrują się na prawdziwych klasykach, które większość chce przeżyć na nowo.
Tak więc – idźcie ich zobaczyć, ludzie!

Recoil… You never know
DV: Mroczna atmosfera, faktura i dynamika projektów Recoil są dla producentów muzycznych inspiracją, szczególnie dla tych, którzy cenią Twój okres w depeche MODE. Miałem (Keith) okazję zajmować się sprzętami ze studia Thin Red Line. Po tym, jak Andy Mitchell z EMU Sampler Spares przywrócił do życia jeden ze sprzętów, przerobiliśmy wielościeżkowe nagrania Recoil z Bloodline i Unsound Methods na współczesny format DAW.
Ścieżki zawierały osobne, starannie przygotowane partie perkusji, sekwencje, patterny i wokale, w tym dodatkowe partie wokalne Douglasa McCarthy’ego.
Pytanie – po odzyskaniu tych nagrań, czy Ty i PK (Paul Kendall – przyp. 101dm.pl) myśleliście o przeróbkach tych utworów?
AW: Kolejne podprowadzające pytanie (śmiech). Niczego nie obiecuję, ale czasami rozważam możliwość zremiksowania wcześniejszych nagrań lub przerobienia czegoś w zupełnie inny sposób. Nie jest jednak pewne, czy w ogóle do tego dojdzie. Niektórzy wiedzą, że niedawno dokonaliśmy remasteringu i wznowienia trzech albumów Recoil, a w planach jest także reedycja Bloodline i być może innych wcześniejszych prac. Wytwórnia Mute mówiła o tym od dawna, ale terminy wciąż nie są ustalone.
Andy Mitchell to prawdziwy geniusz – udało mu się w pełni przywrócić do życia jeden z moich starych cyfrowych multitracków Akai DR1200 i wydobyć dane z taśm matek materiałów, które znalazłem na strychu zeszłego lata. Były to m.in. album Bloodline, części Unsound Methods oraz kilka innych nagrań, jak oryginalna wersja Death’s Door dM, którą nagrywałem kiedyś w domu. Nawet znaleźliśmy demo, które chyba nigdy nie było słyszane.
Tak więc, jeśli chodzi o reedycje Recoil – nie wstrzymujcie oddechu. Ale, kto wie…

Death’s Door
DV: Wraz z wielościeżkowymi nagraniami Recoil odzyskaliście też multitrack Death’s Door, w tym osobne harmonie Gore’a. Taśmy zawierały nawet wcześniejszą wersję multitrack z niesłyszanymi wokalami Martina.
Co pamiętasz z procesu, w którym utwór przeszedł od demo do finalnej produkcji dla Until the End of the World?
AW: Pamiętam tylko, że Wim Wenders (reżyser filmu) zapytał nas, czy możemy dostarczyć coś ekskluzywnego na ścieżkę dźwiękową. Powiedziano nam, że będzie kilka interesujących artystów, jak Nick Cave i zasugerowano, byśmy nagrali coś specjalnie.
Nie pamiętam dokładnie reakcji reszty zespołu, ale chyba byli trochę zdezorientowani. Martin chyba powiedział coś w stylu: Mam ten wolny utwór, ale nie wiem, co z nim zrobić. Więc ja postanowiłem coś przygotować w domu. A ostateczna wersja, jest tym, co zostało przesłane.
Najpierw zagrałem wersję Martinowi, a on nagrał wokale – albo odwrotnie, nie do końca pamiętam kolejność. Wszystko nagrywaliśmy w moim domu przy 173 Walm Lane w Cricklewood. Miałem tam 16-ścieżkowy zestaw, z kilkoma samplerami i syntezatorami.
Mam przeczucie, że całość sekwencjonowałem w Emulatorze III, ale pamięć może płatać figle. Używałem też kilku sampli z sesyji z muzykiem Nils’em Tuxena’mem [dzięki CHAT za przypomnienie mi jego nazwiska], który grał na steel guitar na albumie Violator, a w miksie można też usłyszeć subtelne inspiracje Twin Peaks – R.I.P David 🙁.

If You Want and Black Celebration
DV: Wybuchowe przejście po pierwszej zwrotce If You Want zawsze mnie zachwycało. Nie mogłem się doczekać, by się w nie zagłębić, a nawet po latach analizowania ścieżek, byłem zdumiony, gdy odkryłem bardzo cichą, prostą dodatkową linię syntezatora, grającą tercje i kwinty głównego riffu (który Martin grał na Yamaha DX7 na żywo). Prawie jej nie słychać, ale jeśli ją usunąć, riff rozpada się.
Jak często stosowaliście takie techniki, wypełniając przerwy syntezatorowe? Przychodzą Ci na myśl inne przykłady?
AW: W końcu interesujące pytanie! Jeśli chodzi o przerwę, o której mówisz, dźwięk dzwonkowy (+ delay) pochodzi z Synclavier (nie DX7) – prawdopodobnie zmanipulowany przez Dana Millera, a następnie połączony z samplowanym fragmentem orkiestrowym, by dodać dynamiczny akcent. Mogę się mylić, ale obstawiam, że to był sampel tzw. Carmina stab lub Carl stab (samplowany z Carmina Burana Carla Orffa).
Wracając do wcześniejszej odpowiedzi – kiedy pojawiła się technologia cyfrowa, byliśmy zafascynowani „dźwiękami kombinowanymi”. Synclavier pozwalał nakładać na siebie dźwięki syntezowane i samplowane – to było w 1983/84 i było innowacyjne technologicznie.
Często stosowaliśmy takie metody, by tworzyć potężne bębny basowe, werble, partie basu, riffy – cokolwiek potrzebowaliśmy. Po nałożeniu 3–4 różnych dźwięków na jedną partię muzyczną, często sample’owaliśmy całość ponownie, dodając skomplikowany pogłos wysyłany do innego studia i z powrotem, dla ułatwienia miksu lub późniejszego użycia na żywo. Skomplikowane? Oczywiście! Ale to właśnie sprawiało, że dM brzmiało tak unikatowo.
Takich przykładów jest bez liku, szczególnie w berlińskim okresie od Construction do Black Celebration. My, Daniel, Gareth i ja, naprawdę mieliśmy poczucie, że torujemy nowe ścieżki w muzyce.
Basildon
DV: W niedawnym wywiadzie BBC, Deb Danahay i Barclay byli w czołówce apeli, by Basildon Council przynajmniej uznał zasługi dM, zwłaszcza biorąc pod uwagę, ile muzyki elektronicznej wywodzi się z tego miasta.
Choć nie jesteś „basildon boy”, czy uważasz, że młodzież z tego miasta powinna znać jego muzyczne dziedzictwo?
AW: Byłoby to fajne. Osobiście nie mam wielkiego przywiązania do Basildon – to dziwne miejsce i trochę zaskakujące, że kojarzy się z muzyką elektroniczną. Choć może nie do końca. Być może dystopijna, ballardowska atmosfera miasta inspiruje do ponurych syntez („Underpass”, „Burning Car”). Moje sporadyczne wizyty w mieście pozostawiły wyraźne wspomnienia, i szczerze mówiąc, zawsze byłem zadowolony, mogąc stamtąd wyjechać.
Jednak każde odniesienie kulturowe do konkretnej geografii jest fascynujące. Na przykład Sheffield wydaje się mieć szczególne dziedzictwo w muzyce elektronicznej – choć nie do końca wiem, dlaczego.

Modern Production
DV: Napisałeś artykuł do magazynu Sideline o loudness war i utracie dynamiki, gdy giganci branży starają się, by ich utwory wyróżniały się nad konkurencją. Niektóre szkoły producenckie uczą teraz procesu w odwrotnej kolejności, upewniając się, że przyszli producenci najpierw rozumieją proces masteringu, a następnie wplatają dynamikę w nagrania.
Jakie rady dałbyś współczesnym producentom muzyki elektronicznej, by zachować groove i dynamikę w swoich nagraniach?
AW: Myślałem o tym ostatnio i zastanawiałem się, czy tamten artykuł jest dziś wciąż aktualny. Powstał w 2008 roku, więc minęło prawie 20 lat. Jak w tym czasie zmieniła się branża? Jak dziś podchodzą do tego muzycy i wytwórnie w porównaniu z tamtym okresem?
Może dzisiaj jest jeszcze więcej cynizmu – niewiele prawdziwych zespołów, a Spotify i inne platformy wyciskają artystów do ostatniej kropli. Brexit utrudnił trasy większości, pozostawiając przywilej tylko elitom. W praktyce tournée (z ogromnymi cenami biletów) stało się głównym sposobem zarabiania, bo sprzedaż płyt niemal zniknęła. Artyści wycofują się i sprzedają swoje katalogi wielkim korporacjom, zanim nadejdzie sztuczna inteligencja i wszystkich zniszczy.
Miałem ogromne szczęście, że lata 80. i wczesne 90. były szczytem sprzedaży płyt. Z sentymentem wspominam okres, kiedy byłem w dM – zwłaszcza trasy koncertowe po całym świecie i świetną zabawę, ale także bardziej kreatywne czasy studyjne, o których mówiliśmy.
Jeśli chodzi o współczesnych producentów, wielu rozumie dynamikę i przestrzeń, ale niewielu naprawdę przesuwa granice brzmienia – choć pewnie tak było zawsze.
The Joke
DV: Jak wiesz, 15-letni okres Rezy w Killing Joke zbliżył go bardzo do Geordie Walkera. Byliśmy razem jako zespół, kiedy Reza dostał telefon, że Geordie poważnie zachorował. Był zdruzgotany. Bardzo poruszyło go Twoje przesłanie z wyrazami współczucia po stracie przyjaciela.
Jakie masz najlepsze wspomnienie związane z Geordie?
AW: Nie znałem Geordie osobiście zbyt dobrze – zawsze wydawał się cichy (skacowany?) – wbrew dzikiej reputacji zespołu. Po raz pierwszy spotkaliśmy Killing Joke w Hansa Studios, gdzie „ochrzcili” piękną konsoletę Neve w Studio 2, rozpryskując proszek z gaśnicy w pierwszą noc, po wyprawie po lokalnych barach w Berlinie. Zespół przyjechał nagrywać album Night Time produkowany przez Chrisa Kimseya i powiedział, że chce – usunąć wszystkie inne nagrania z konsoli. Produkcja musiała zostać wstrzymana na kilka dni, dopóki Gareth Jones i asystenci Hansa nie wyczyścili cennego Neve. Gareth nie był zachwycony.
W tym czasie miksowaliśmy w Studio 4 na najwyższym piętrze. Spotkałem kilka razy Jaza i innych członków zespołu w barze Hansa – Jaz był przerażający, ale dziwnie przyjazny, maniakalny z tymi wpatrzonymi oczami.
Najbardziej pamiętam, jak Geordie nagrywał swoje partie gitarowe do Love Like Blood w ambientowym korytarzu Studio 2, przez stos wzmacniaczy i PA, przesiąknięte chorusami i delayami. Brzmiało to absolutnie niesamowicie i trwało godzinę lub dwie.
Później tej samej nocy, bez zapowiedzi, cały zespół wtargnął do naszego pomieszczenia miksowego, właśnie gdy balansowaliśmy końcówkę Blasphemous Rumours i powiedział: Wyłączcie to, chcemy wam zagrać TO! Puścili surowy, niedokończony mix taśmy do Love Like Blood – tylko perkusja, bas i gitary. Głośność na 11, a Jaz krzyknął: To najlepsze, co kiedykolwiek zrobiliśmy! I pewnie tak było. Wszyscy byliśmy zachwyceni – brzmiało to ekscytująco, jakby uderzało prosto w twarz. Hit, po prostu.
Spotkałem Jaza kilka razy później – współpracował z Nitzer Ebb – R.I.P. Douglas :-(. Poznałem też Youth’a, kolejnego sympatycznego gościa.

The Devout chciałoby serdecznie podziękować Alanowi za poświęcony czas, wgląd w proces twórczy i nieocenioną pomoc. Jesteśmy ogromnie wdzięczni za Twoje nieustające wsparcie.
Oryginalną wersję wywiadu możecie przeczytać na stronie The Devout.
Wywiad został udostepniony i przetłumaczony za przyzwoleniem zespołu i strony The Devout.

Ale zdjęcie mogłeś inne dać😉
Pierwsze pytanie wywiadu po angielsku: „Question – How do you feel about modern music tools when it comes to bands maintaining creativity? ”
Wersja polska: „Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, wspominałeś, że nie jesteś wielkim fanem współczesnych narzędzi muzycznych. Czy coś się w tej kwestii zmieniło?”
Przecież to nawet trudno nazwać „licentia poetica”. Ten wywiad to jakaś radosna twórczość, która nie ma nic wspólnego z oryginałem, ba, usuwa z niego całe wielkie kawały tekstu (jak np. tych kilka akapitów oryginału o AI).
Dlaczego?
Masz rację, okazało się, że było jeszcze jedno tłumaczenie, które obejmowało wszystko, pełny tekst, ale z niewiadomych względów nie poszło do wersji finalnej. Dodałem i poprawiłem tłumaczenie całości. Teraz powinno być lepiej. Jak nie będzie coś Ci jeszcze pasować daj znać dopracujemy.