Po recenzji albumu Exciter przyszedł czas na wspomnienie EXCITER TOUR po 20 latach od trasy. Pretekstem, jest oczywiście 20. rocznica koncertu w Warszawie.
Plan był taki, aby prześledzić chronologicznie trasę, przeanalizować analitycznie, wspomnieć o wydarzeniach ważnych dla trasy. Chciałem rozpisać wszystko syntetycznie, aby stworzyć kompendium wiedzy o trasie, której okrągłą rocznicę mamy obecnie. Wiele razy podchodziłem do tematu i za każdym razem przytłaczała mnie liczba tematów jakie trzeba ogarnąć, żeby w pełni opisać przebieg tej trasy.
Z drugiej strony im więcej się zastanawiałem nad tym tekstem, tym częściej dochodziłem do wniosku, że przez te 20 lat właściwie ciągle coś piszę o tej trasie na blogu. Ostatnie dwa miesiące poświęciłem na zbudowanie od podstaw działu o trasie koncertowej EXCITER. Mocno odświeżyłem sobie trasę sprzed 20 lat.
Nie mniej mam poczucie, że wszystko co ważne opisałem w dziale o EXCITER TOUR i opisach poszczególnych, koncertów. Dlatego bardzo zachęcam do przekopania się przez trasę i koncerty. Podobnie sporo tekstów w minionych latach poświecili inni fani wspominając koncerty na których byli w 2001 roku w dziale – Fani opowiadają o koncertach. Podobnie jak ja spisałem swoje wspomnienia ze spotkań z zespołem… i nie tylko na tej trasie. W kolejnych latach pojawiło się sporo moich tekstów o EXCITER TOUR – 12 ciekawostek o koncercie w Warszawie i innych tematach powiązanych z tą trasą.
Dlatego dziś chciałbym się skupić na trzech elementach trasy, za które bardzo ją cenię. Subiektywnie i po mojemu jak to zwykle bywało na moich stronach.
- Setlista:
Od 1990 utwory z Violator stanowią trzon każdej setlisty depeche MODE. Można wywalić z setu Walking In My Shoes, można nie grać I Feel You, ale Enjoy The Silence i Personal Jesus muszą być. Do tego dokładane są takie numery, jak World In My Eyes i Policy Of Truth i mamy trzon tego, co pojawia się w setlistach od lat. Wg zestawienia najczęściej granych numerów z 2019 w historii depeche MODE te numery zajmują odpowiednio:
- Personal Jesus – 2 miejsce, 870 wykonań
- Enjoy The Silence – 3 miejsce, 868 wykonań
- World In My Eyes – 10 miejsce, 621 wykonań
- Policy Of Truth – 13 miejsce, 547 wykonań
Tymczasem na EXCITER TOUR zespół zachował się dośyć „awangardowo”, że tak zażartuję 😉 O ile pierwsze dwa numery musiały się pojawić, to w przypadku kolejnych wyborów z tego albumu zachowali się nieszablonowo. Na scenie pojawiły się trzy numery – Halo, Waiting For The Night i Clean, które na trasie brzmiały mocarnie. Wbrew temu, co pisałem w recenzji EXCITER po 20 latach, numery te nadały setliście mroku, głębi, klimatu do spółki z przywróconym po latach do łask Black Celebration i świetną aranżacją Never Let Me Down. Jeżeli chodzi o ten ostatni, to w moim prywatnym rankingu jest to wersja nr 1 w zestawieniu wszystkich wersji tego numeru wykonywanych przez lata.
Co ciekawe początkowa setlista miała się różnić w stosunku do tego, co finalnie otrzymaliśmy na trasie. Początkowo pierwsze trzy numery miały być z Excitera – The Dead Of Night, The Sweetest Condition, Dream On. Dopiero gdzieś między Los Angeles i Quebec City, gdzie zespół zjechał na tygodniowe próby w miejsce Dream On pojawiło się Halo. Była to świetna decyzja, bo słabością tego setu było właśnie zbyt wolne tempo na początku koncertu, a przy średniotempowym Dream On to dopiero gdzieś koło Walking In My Shoes ludzie by się ruszyli.
Do powyższej listy warto jeszcze dopisać Walking In My Shoes w klasycznej formie z bogatą elektroniką (nie to co obecnie) i dużo lepsze I Feel Loved live, niż w wersji płytowej, oraz kilka smaczków, jak The Bottom Line, World Full Of Nothing, czy Dressed In Black.
Niestety to na tej trasie narodziła się tradycja pianinkowo – plumkanych numerów, oraz wywalanie perełek i zastępowanie zapychaczami, które niestety trafiły na koncertowe video – Clean vs. Condemnation. O takie mroki to my nie walczyliśmy.
2. Wizualizacje:
Bezapelacyjnie to był jeden z najmocniejszych punktów każdego koncertu trasy. Jeżeli teraz narzekamy, że Anton odlatuje w swojej twórczości wizualnej dla depeche MODE, to na EXCITER TOUR nie było żadnego słabego punktu w tym aspekcie. Każdy z nas wspomina wizkę do It’s No Good, która właściwie mogłaby być samodzielnym teledyskiem.
Prosta i bardzo klimatyczna w wyrazie wizualizacja do Waiting For The Night, która w Warszawie dostała dodatkową głębię dzięki deszczowi, który na nas padał.
No i zabawna, i oszczędna w formie wizualka do Black Celebration, która dla wielu fanów jest do tej pory inspiracją do wykonywania koszulek, banerów, plakatów i biletów na zloty:
Nawet abstrakcyjne i do robienia klimatu wizki – In Your Room z rekinami i uniwersalna wizualka z kanionem do utworów Martina wspominane są ciepło przez lata:
Później z jakością wizualizacji bywało różnie. Tylko kilka dorównuje jakością tego, co Anton pokazał na tej trasie. Każdy ma swoje preferencje, moje to: Cover Me, Should Be Higher, Strangelove 09, Walking In My Shoes 09/10, ETS 13/14, że tylko wymienię kilka najciekawszych.
Wizualizacje z 2001 roku są od lat ważnym elementem oprawy wielu zlotów do dziś.
3. Fani:
Na koniec nie mogę nie wspomnieć o fanach z EXCITER TOUR. To właśnie na tej trasie narodziły się śpiewy i wokalizy wykonywane przez fanów, które obecnie są żelaznym punktem po każdym występie Martina na koncercie. Zaczęło się gdzieś od berlińskich koncertów, gdy fani na Waldbuhne ciągnęli dalej wokalizę Martina z Waiting For The Night. Początkowo zespół podchodził do tego z rezerwą, a Martin uprzejmie zauważał co byśmy się zamknęli zauważając po niemiecku – Ruhe Bitte! w Berlinie 2001-09-06, czy Oberhausen 2001-10-06, a Anglikom i Francuzom proponował śpiewanie – Toby Tunder w Londynie 2001-10-18, Birmingham 2001-10-21, Lyon 2001-10-23. Z czasem stały się te wokalizy publiczności akceptowane, a później zespół wręcz oczekiwał i podpuszczał publikę, żebyśmy śpiewali w momencie gdy Martin ustępował miejsce przed mikrofonem Dave’owi.
Tylko trzy elementy, ni mniej, ni więcej. Wystarczy. A za co Wy pamiętacie EXCITER TOUR? Zapraszam do komentarzy i wspominania. Dziś jeszcze pojawi się jeden tekst w którym opowiem Wam o dwóch drobnych historiach, a właściwie o dwóch fanach, którzy mieli spory wpływ na to, że w Warszawie zobaczyliście występ depeche MODE po raz pierwszy od 16 lat…