Było o płycie, było o trasie, dziś w dniu rocznicy koncertu chciałbym Wam opowiedzieć jeszcze o dwóch mało znanych epizodach, a właściwie osobach, które trochę przypadkiem miały specyficzny wpływ na to, że 20 lat temu odbył się koncert w Warszawie.
Obie historie znam z pierwszej ręki lub byłem świadkiem, więc mimo 20 lat odległości postaram się przytoczyć tak dokładnie jak to możliwe, choć smugi cienia mogły się gdzieś pojawić.
Czy wiecie jak zapadła decyzja, że zostanie zorganizowany koncert Warszawie? W czasie jednej rozmowy z fanem. Otóż ówcześnie szef Viva Art Music skontaktował się na początku 2001 roku (dokładnie nie wiem, czy to był styczeń, czy luty, w każdym razie w kalendarzu zima jeszcze była) z adminem największej (ówcześnie), strony poświęconej depeche MODE w Polsce. Z rozmowy wynikło, że w Polsce jest ok 40,000 fanów. Skąd taka liczba? Nie wiadomo. Nie mniej jednak na podstawie tej wartości oraz przekonywania przez fana kierownictwo agencji opracowano biznesplan, który pozwolił podpisać umowę na organizację koncertu w Polsce. Oszacowano, że po znalezieniu sponsora poziom opłacalności koncertu to 30,000 uczestników. Do dystrybucji trafiło 35,000 biletów, a koncert zamknął się wynikiem 31,000 widzów. Dane z VIVA ART Music.
Informacja o koncercie w Polsce pojawiła się ok 1 marca 2001 na stronie INSIGHT – DEPECHE MODE POLSKA, która wtedy działała pod adresem depechemode.pl. Oczywiście była to informacja półoficjalna, a finałowe potwierdzenie uzyskaliśmy 13 marca 2001 roku na konferencji w Hamburgu.
Sponsorem została TP SA, a dzięki temu koncert w Warszawie był (formalnie) jedynym występem na festiwalu, na trasie. Jak widać i w tej materii byliśmy prekursorami i przetarliśmy szlak występom festiwalowym na kolejnych trasach 😉
Druga historia to historia pewnego przypadku podczas budowy sceny na torze służewieckim. Wyobraźcie sobie taką sytuację:
2 września 2001. Jest piękna, słoneczna pogoda, do koncertu jeszcze kilka godzin. Pod bramami zgromadziło się już kilka tysięcy fanów, co chwila zza muru dobiegają okrzyki z przewagą – depeche MODE, depeche MODE!!! O 15:00 ma się odbyć próba przed koncertem, w sekcji VIP trwa jeszcze nieśpieszne ustawianie krzesełek (sic!). Obsługa techniczna ustawiała przed próbą aparaturę. Z głośników poleciały już podkłady do Halo i Walking In My Shoes. Jak mocarnie brzmiały linie basowe do tych kawałków na pustej przestrzeni! Mieliśmy wtedy włosy zjeżone na plecach od emocji jakie wzbudziły w nas te dźwięki. Zespół na EXCITER TOUR zawsze robił próbę na jednym utworze – In Your Room. Niestety podkład do tego numeru nie poleciał…
Okazało się, że padło zasilanie w części zarządzanej przez Tor. Początkowo dominowały tylko nerwowe spojrzenia. W miarę jak czas płynął nerwowe spojrzenia zamieniły się w słowa. Źle zaczęło się robić, jak główny techniczny po polskiej stronie zadzwonił do głównego elektryka Toru. Okazało się, że ów jegomość jest właśnie na Mazurach na łódce. Przecież jest niedziela, ostatni weekend wakacji, nie ma korków w Łomiankach na DK7, co może pójść nie tak?
Wtedy też dowiedzieliśmy się, że Pan elektryk chętnie udzieli pomocy, jak wróci do Warszawy, gdzieś około 21:00, a najlepiej to w poniedziałek, bo będzie od 9:00 w pracy.
Chciałbym zobaczy tego odważnego, który wyjdzie do tłumu i ogłosi, że z powodu braku prądu koncert zostanie opóźniony, albo przeniesiony na kolejny dzień. Nawet nie było takiej mowy! Zaczęło się nerwowe wydzwanianie po mieście i szukanie elektryka z uprawnieniami do obsługi instalacji wymaganych do zasilania obiektów sportowych i koncertowych. Ponieważ nie znam się na tym, to nie będę się wymądrzał o jakiego typu napięcia i instalacje elektryczne chodziło.
Na Służewcu było nas trzech łepków, którzy zostali przygarnięci do pomocy przy koncercie w zamian za samą możliwość bycia tam. Jakby co, to bilety mieliśmy kupione również. Podeszliśmy do głównego technicznego koncertu i spytaliśmy się go co dokładnie się dzieje. Usłyszeliśmy, że właśnie odbywa się poszukiwanie po Warszawie elektryka z uprawnieniami, który pod nadzorem (zdalnym) głównego elektryka Toru dostanie się do szaf i przyłączy, i zobaczy co się stało, że… nie ma zasilania. Trzeba było zobaczyć zdziwienie na twarzach, kiedy mój kumpel z którym nieśpiesznie ustawialiśmy krzesełka w strefie VIP wyciągnął uprawnienia do zajmowania się takimi instalacjami i rozbrajająco spytał się, czy takie papiery wystarczą. Radości i śmiechu nie było końca! Nie minęło pół godziny jak zasilanie zostało przywrócone. Co było powodem utraty zasilania tego nie wiem. Śmialiśmy się potem, że depeche MODE powinno wypłacić kumplowi działkę, bo uratował im koncert i uchronił od gniewu tysięcy fanów.
Jakiś czas później zespół przyjechał na próbę, wykonali swoje In Your Room oraz Condemnation, które było wtedy jeszcze tajemnicą (na żywo pojawiło się dopiero w Berlinie 2001.09.06) oraz coś z Elvisa i Chopina.
Dwie historie, dwa momenty, siła przekonywania i bycie we właściwym miejscu, o właściwiej porze sprawiły, że dziś możemy wspominać koncert. Pewnie takich osób było więcej, dziś tylko tyle. Dwa efekty motyla. To są tylko skróty tych historii, więcej dowiecie się niebawem…
Ponieważ są to obecnie osoby prywatne to nie padły nazwiska lub nicki obu fanów. Historie muszą wystarczyć.