Otrzymaliśmy drugi fragment z biografii „Dave Gahan: Depeche Mode & The Second Coming„,która jak zapewne już wiecie,niebawem trafi do sprzedaży pod skrzydłami wydawnictwa Anakonda.
Najnowszy (oraz poprzedni) fragment z powyższej książki znajdziecie na specjalnej podstronie – https://101dm.pl/dave-gahan-depeche-mode-the-second-coming-oraz-insight-w-polskim-przekladzie oraz poniżej.
PS: W związku ze zbliżającą się premierą biografii Dave’a Gahana w polskim przekładzie,wydawnictwo Anakonda (z którym współpracujemy) rusza z konkursem na sobowtóra Dave’a Gahana,w którym do zgarnięcia m.in. bilet na koncert Depeche Mode w strefie VIP! Zapraszamy serdecznie do wzięcia udziału w konkursie!! // więcej informacji w newsie: https://101dm.pl/newsy/do-zgarniecia-dwa-bilety-vipowskie-na-koncert-depeche-mode-w-polsce
Rodział IV Nie Odchodź
Rok 1982 miał przynieść nieodwracalne zmiany. Tak zwana Druga Inwazja Brytyjska w MTV odbiła się szerokim echem w Stanach. Wykonawcy tacy jak Duran Duran,Culture Club,Wham! i ABC szybko stali się także tam mega gwiazdami. W lipcu 1983 roku osiemnaście na czterdzieści utworów amerykańskiej listy Billboard stanowiły piosenki pochodzące z Wielkiej Brytanii.
Tymczasem koncerty Depeche Mode nie należały do udanych. Powodów było kilka. Jednym z nich była pamiątka po szalonej młodości Dave’a,który tuż przed wylotem postanowił usunąć tatuaż – pamiątkę po Joanne,młodzieńczej miłości. Bolesny w skutkach zabieg spowodował nieciekawą ranę i paskudną opuchliznę oraz zmusił go do występowania z temblakiem na ramieniu. Na scenie z kolei ciągle dopadała ich złośliwość rzeczy martwych i ciągnące się problemy techniczne,co przekładało się często na morze zawiedzionych twarzy pod sceną. Wydawało się to coraz bardziej potwierdzać stereotyp,powtarzany przez amerykańskich fanów rocka,że muzyka grana z syntezatorów to klasyczna ściema.
Ale nawet nie to było w tym wszystkim najgorsze. Do kłopotów zespołu i ich złej prasy przyczyniły się także ich pierwsze teledyski,które były wprost koszmarne. Najdziwniejszy był chyba klip do singlowego „See You”. W jego kręceniu pomagał Julien Temple,ten sam,który zyskał rozgłos po nakręceniu filmu o The Sex Pistols pod tytułem „The Great Rock And Roll Swindle”. W dorobku miał jeszcze uznany dokument o Joe Strummerze i festiwalu Glastonbury. Można więc było sądzić,że bez wątpienia zna się na rzeczy. Niestety,nie udowodnił tego w przypadku Depeche Mode. Nakręcone dla nich klipy były raczej kolejnym powodem do zażenowania,a nie do dumy.
Problem polegał chyba na tym,że Temple do ich teledysku podszedł,jak do krótkiego filmu o Depeche Mode. Sam pomysł może i nawet nie był zły,ale chłopaki u progu swojej kariery nie byli przecież zawodowymi aktorami. Efekt końcowy był więc,delikatnie mówiąc,taki sobie. W jednej ze scen klipu David wchodzi do automatu fotograficznego,gdzie z atencją ogląda zdjęcia swojej ukochanej,za którą tęskni. Zamiast jednak na kogoś,kto ma się przejmować jej brakiem u jego boku,wygląda tak,jakby myślami był zupełnie gdzie indziej.
„Od początku nie lubiliśmy kręcić teledysków”,mówił Martin w 1993 roku. „Nie byliśmy pewni,czy można było zaufać reżyserom,z którymi pracowaliśmy,a przecież wszystko było w ich rękach. Nigdy nie wiadomo było,co z tego wyjdzie,dostawałeś po prostu na koniec gotowy produkt,z którym już i tak nic nie można było zrobić”.
Przez pierwszych kilka lat kariery DM wciąż grali mnóstwo koncertów. Włącznie z tym,który stanowił ich triumfalny powrót do Bridge House w Canning Town. Był to jednak zupełnie inny występ niż te,które niegdyś tu dawali. Przede wszystkim nie musieli już przyprowadzać swoich znajomych w obawie przed graniem do pustych miejsc. Fani szturmowali lokal już na wiele godzin przed występem. „Tłumy były niewyobrażalne już o 1 po południu”,wspominał Terry Murphy. „Musiałem ich wszystkich najpierw wywalić na zewnątrz,żeby móc potem ściągnąć kasę za wejściówkę. To był istny koszmar.”
W ciągu pół roku dawania występów na scenie chłopaki nabrali dużo pewności siebie. Fakt,że jeszcze chwilę temu martwili się o publiczność,gdy teraz brakowało dla niej miejsca,był najlepszym dowodem ich progresu. Terry Murphy był wniebowzięty,gdy przyniósł im pieniądze zebrane przy wejściu. A jeszcze chwilę wcześniej jego podupadający pub miał być zamknięty na amen!
„Zebrało się wtedy tego około tysiąca czy może nawet dwóch tysięcy funtów,a oni kazali mi to wszystko zatrzymać! To był naprawdę duży gest z ich strony! Sami byli przecież dopiero na dorobku,a nie chcieli ode mnie ani pensa!”